Odeszła. Odeszła na zawsze. Z każdą chwilą żałował swoich
słów. Tak dokładnie nie wiedział ile czasu minęło od ich rozstania. Dzień,
tydzień, miesiąc, rok? Żył jak maszyna. Szpital, dom, szpital, dom, jakieś
jedzenie i znów szpital. Tosia powoli odzyskiwała siłę. W przeciwieństwie do
Piotra, który z dnia na dzień gasł. Odechciewało mu się żyć.
Zmęczony wszedł do szpitala. Usiadł przy łóżku córki.
Popatrzyła na niego. Podkrążone oczy, szara cera. Śmierdział papierosami. Coraz
częściej palił, pił. Jedyne co robił często to przynajmniej brał kąpiel.
- Kochasz ją- powiedziała
- Kogo?- głos córki wyrwał go z krainy gdzie był z Haną
- Tą Hanę.
- Przestań Tosia- uśmiechnął się lekko
- Jest piękna- spojrzała na jego telefon. Na tapecie uśmiechała
się blondynka.
- Kochałem ją…- zaczął lecz głos gdzieś znikał mu w gardle-
nie za to jak tańczyła z moimi aniołami lecz za to w jaki sposób dźwięk jej
imienia potrafił ugasić moje demony.
- Nigdy tak nie mówiłeś o mamie…
- Kochałem mamę ale nie tak jak teraz Hanę. Było minęło
Kochanie, Hana wyjechała, nie chce mnie znać.
- Wszystko jest możliwe jak tylko dobrze się postarasz- powiedziała Tosia- Wstań tato! Nie zachowuj się jak dziecko! Nie użalaj się nad sobą! Jesteś mężczyzną! Jak tylko się postarasz to znajdziesz Hanę! Na pewno zostawiła jakieś wskazówki w liście!
Mężczyzna spojrzał zaskoczony na swoją córkę. Miała rację.
Czas przestać użalać się nad sobą. Podniósł się do góry, pocałował córkę w
czoło i pojechał do domu. Wziął długi prysznic, ogolił się i zaczął się
pakować. Magda weszła do sypialni, spojrzała na męża.
- Co Ty robisz?!
- Muszę coś załatwić- powiedział szybko i wyszedł z sypialni
Wziął taksówkę i pojechał na lotnisko. Bardzo chciał żeby
Hana była w Warszawie. Nawet u tego cholernego James ale przynajmniej szybko by
ją znalazł. Nie spocznie póki jej nie znajdzie! Chciał pójść do szpitala ale
jednak postanowił znaleźć ją w jej mieszkaniu. Doskonale pamiętał adres.
Pamiętał wszystko co jest związane z ukochaną. Nie wiedział co zrobić.
Postanowił iść „na spontana” Zapukał kilka razy. Modlił się o to żeby otworzyła
mu Hana. Niestety. To był James. Przynajmniej cząstka jego. Był zarośnięty,
przepity, śmierdziało od niego papierosami i potem. Chyba nie trzymał się zbyt
dobrze.
- Przyszedłem do Hany- powiedział
- Hany nie ma- James spojrzał na niego smutno- Tylko to mi
po niej zostało.
Piotr spojrzał na niego. Jak to Hany nie ma? Najgorsze myśli
zaczęły pojawiać się w jego głowie. Złapał Jamesa za koszulkę.
- Jak to jej nie ma?!
- Nie ma. Odeszła.- James odsunął się od niego i oparł się o
ścianę.
Mężczyzna nie chciał więcej go słuchać. Szybko wyszedł z
jego bloku i zaczął biec przed siebie. Jak to odeszła? Umarła? Zabiła się przez
niego? Zginęła w wypadku? Przecież nie była chora. Musiał się dowiedzieć
więcej. Nie chciał wracać do Jamesa. Postanowił poszukać Leny. Mniej więcej
kojarzył gdzie mieszka. Szybko do niej pobiegł. Musiał ukoić ból fizyczny. Nie
chciał, nie mógł pogodzić się ze śmiercią ukochanej. Zaczął mocno walić w drzwi
brunetki. Po kilku minutach otworzyła mu zaspana. W pierwszej chwili nie
poznała go.
- Znamy się?- zapytała
- Lena, co się stało z Haną?!- złapał ją za ramiona
Ten głos, ten błysk w oku. Poznała go. To Piotr. Ten
ukochany Hany. Ten chirurg ze szpitala. To przez niego Hana wyjechała.
Zostawiła wszystko, dom, męża, przyjaciół.
- To Ty!- powiedziała odsuwając się od niego
- Jak to możliwe, że Hana nie żyje?- zapytał załamany
- Ona żyje Ty idioto!
Mężczyzna natychmiast podniósł wzrok. Znów złapał ją za
ramiona. Zaczął nią potrząsać.
- Gdzie ona jest?! Chce ją znaleźć!
Lena odepchnęła go od siebie. Nie chciała go słuchać ani nie
chciała mu tego powiedzieć.
- Nie powiem Ci. Poszukaj drogi w swoim sercu- powiedziała
dobitnie i zamknęła drzwi
Usiadł na schodach. Miał szukać drogi w swoim sercu? Czyli
gdzie? Boże. Nie mogła mu normalnie powiedzieć gdzie może ją spotkać? Zaczął
chodzić po Warszawie. Wciąż miał w głowię Hanę. Powoli wmawiał sobie, że nie
spotka jej. Przynajmniej wie, że żyje. Gdzieś jest. Tylko gdzie?
Hana wciągnęła mocno powietrze. Morska bryza lekko ją
orzeźwiła. Dotknęła swojego lekko zaokrąglonego brzucha. Tak. Była znaczy jest
w ciąży z Piotrem. Będzie wychowywała dziecko bez ojca. Czy tak się da?
Chciałaby, żeby Piotr zaczął jej szukać. Kochała go nad życie. Nie mogła
pogodzić się z tym, że musiał zostać z żoną. Pojawiał się w każdym jej śnie, w
każdym wspomnieniu. Jeszcze tutaj, w Cancun wszystko pachniało nim. Spojrzała
na zegarek. Czas zbierać się do pracy. Dotknęła piasku, dotknęła wody. Sama nie
wiedziała dlaczego katuje się wspomnieniami. On i tak będzie w niej żył. W
postaci jej dziecka. Chyba powinna mu powiedzieć o nim… Nie. Tak nie może być.
On wybrał swoją rodzinę. Wzięła torebkę i poszła w kierunku szpitala. Ciekawe
co Piotr pomyślał gdy przeczytał jej list? Dlaczego ją zostawiłem? Dobrze, że
nie jestem z nią? Jaka ta miłość jest głupia! Szybko weszła do szpitala. Tutaj
jest tyle mężczyzn, może któryś zechcę z nią być? Poszła do bufetu i zamówiła
sobie kawę. Nie lubiła jej ale czasem przychodzi na nią ochota. Po chwili
dosiadł się do niej Pedro, kolega z pracy. Spojrzała na niego.
- Pani doktor, kawa?- zapytał
- Jak tak wyszło panie Portilla.
- To może wyskoczymy na nią wieczorem?- delikatnie dotknął
ręki dziewczyny
Piotr samotnie szedł przez Warszawę. Wciąż nie wiedział jak
odnaleźć Hanę. Zatrzymał się przed wystawą. Jego wzrok przykuł wieki napis „
Last Minute do Cancun”. Nagle jakby go olśniło. Cancun! Przecież tam zawsze
biegły ich serca! Musiał kupić najbliższy bilet. Tam na pewno ją odnajdzie!!
Hana jak co dzień stała na plaży patrząc na zachód słońca.
Uwielbiała to. W tym miejscu pierwszy raz kochała się z Piotrem. Znów te
wspomnienia wróciły. Uśmiechnęła się do siebie. Zastanawiała się nad imieniem
dla dziecka. Może jakieś hiszpańskie? Są takie piękne. Chłopaka na pewno nazwie
Piotr, po ojcu. Innej opcji nie ma.
Zauważył ją z daleka. Chciał krzyknąć ale spokojnie podszedł
do niej. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Delikatnie złapał ją za rękę.
- Długo musiałem pani szukać, Pani Gawryło- powiedział
spokojnie patrząc głęboko w jej oczy lekko zakładając pierścionek na jej palec.
Czesc :) Zapraszam na ostatni rozdział opowiadania, przepraszam za błędy jesli takowe wystapily.
Pozdrawiam, Amargo.
Piękne! Chyba najlepsza końcówka! ♡♡ :* :* teraz tylko czekac na nastepne opowiadanie!:D pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSuper końcówka najlepsza ❤😊 czekam na następne opowiadanie 😊
OdpowiedzUsuńCudnie! *-*
OdpowiedzUsuńNie!!! Tak nie może się skończyć !!! Powinna być jeszcze jedną część !!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper ❤❤ idealne zakończenie ❤❤
OdpowiedzUsuńCudowne! Czekam na nastepne! :*
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy next ?,
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczymy pierwszą część następnego cuda? :))
OdpowiedzUsuńKiedy next??
OdpowiedzUsuńA po tym opowiadaniu co będzie dodasz opowiadanie nieuniknione bo widziałam zwiastun i mnie zaciekawił proszę 🙇 a i kiedy będzie kolejny cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńTeraz podobno będzie ,,Za Twoje życie" czy coś takiego.
UsuńAle mi chodziło że po tym opowiadaniu co teraz będzie a potem jakby coś to by dodała nieuniknione
UsuńNie no, spoko, chciałam tylko pomóc. :))
UsuńBedzie jakieś nowe opo?
OdpowiedzUsuńPamiętasz jeszcze o nas? :)
OdpowiedzUsuń